W mojej kuchni zawisła ostatnio lampa druciana, którą zrobiłam z metalowego kosza. Sprawa naprawdę prosta! Trudniej było dobrać żarówkę, a jednak przeczesując regały w sklepie wpadłam na coś fenomenalnego!
Kiedyś to wykorzystam
Ten metalowy kosz kupiłam już jakiś czasem temu. Zdaje się, że razem z bambusowym koszem, z którego zrobiłam sobie lampę. Z tego metalowego też miał być żyrandol. Chciałam zawiesić go w pokoju dzieci, ale taka lampa druciana nie przypadła do gustu mojej córce. Nie pchałam się więc do nich z tym kloszem na siłę. Wszak to ich kawałek podłogi. Kosz dostał pokrywkę w postaci okrągłej tacy i robił za prowizoryczny stolik. I tak przeczekał prawie dwa lata.
Bywa, że coś musi poczekać na swoją chwilę chwały.
Aż w końcu przyszło mu jednak odegrać rolę, którą od początku dla niego przeznaczyłam. Bo oto zabrałam się za małe odświeżenie kuchni. Miało być tylko malowanie ścian, ale trochę się rozpędziłam:) Bo przecież przy takich ładnych, czystych ścianach trzeba co nieco odświeżyć czy wymienić. Lampę również.
Lampa druciana z metalowego kosza – krok po kroku
Użyte materiały:
- metalowy kosz
- lakier w sprayu
- benzyna ekstrakcyjna
- zawiesie do lampy
- pianka
- klej na gorąco
- nożyczki, śrubokręt
Zawiesie trzeba dobrać tak, aby oprawka była większa od środkowego otworu w koszu. Nie może być ona za mała, bo kosz będzie się na niej trzymać.
Z zawiesia trzeba zdemontować podsufitkę.
Mój kosz nie był zniszczony, farba się nie łuszczyła, więc odpuściłam sobie szlifowanie. Odtłuściłam go tylko benzyną ekstrakcyjną, wyniosłam się z terenu mieszkalnego i pomalowałam go sprayem. Położyłam dwie pełne warstwy, a za trzecim podejściem podmalowałam tylko zakamarki, które tego jeszcze wymagały.
Jeśli nie macie doświadczenia w malowaniu sprayem, to możecie o tym przeczytać tutaj.
Nie chciałam, żeby kosz zbytnio tańczył na oprawce. Nie ma co prawda aż takich dużych luzów, ale mimo wszystko postanowiłam go trochę ustabilizować.
Z grubej pianki wycięłam okrąg wielkości środkowego otworu w koszu, a następnie wycięłam w nim mniejsze kółko – wielkości górnej części oprawki. Piankowe kółko przykleiłam klejem na gorąco.
Teraz zostało już tylko przeciągnąć kabel przez środkowy otwór, ponownie zamontować podsufitkę i wszystkie elementy, które tam poprzednio były.
I tak domowej roboty lampa druciana jest gotowa do zawieszenia. Nie wymagała ode mnie dużego nakładu pracy, a jedynie cierpliwego czekania.
Montaż oddałam już w męskie ręce.
Zrobienie lampy to była błahostka. Dużo ciężej było mi dobrać żarówkę.
Jaka żarówka do drucianej lampy?
Lampa zawisła, no ale do pełni szczęścia potrzebna mi była jeszcze żarówka. Pomyśleć można, że to przecież żadna filozofia, a jednak!
Najpierw powkręcałam różne żarówki, które mam w domu, żeby dobrać odpowiedni kształt i wielkość. I w zasadzie zdecydowałam się na klasyczny kształt, średnią wielkość i bezbarwne szkło. Wystarczyło więc iść i kupić. A jednak przed regałem z żarówkami dostałam rozstroju, bo oto nie wiedziałam już czy chcę barwę ciepłą czy zimną i jak wiele lumenów potrzebuję. Chciałam, aby przy pracy było naprawdę jasno, ale obawiałam się, że takie światło nie sprawdzi się do siedzenia przy stole.
Ostatecznie postawiłam jednak na komfort pracy. Niestety w domu potwierdziły się moje obawy. Dodatkowo widoczny pręcik żarówki raził nas wszystkich w oczy.
I to znów pojawiłam się przed regałem z żarówkami. Tym razem jednak szukałam żarówki mlecznej i to był jedyny pewnik. Barwa wciąż była dla mnie zagadką. I tak starając się podjąć najlepszą decyzję, trafiłam na coś fenomenalnego – żarówkę 2w1. Poczułam, że w tej sekundzie rozplątał się mój wewnętrzny węzeł gordyjski!
Dzięki tej żarówce mam dwa kolory światła: zimne i ciepłe. I nic nie musiałam dodatkowo instalować. Kolor światła zmieniam za pomocą dotychczasowego włącznika. Jeden pstryk – barwa ciepła. Dwa pstryki – barwa zimna. Poczułam się dosłownie, jakbym odkryła Amerykę! I to za cenę zwykłej ledowej żarówki.
Nie wskazuję Wam przy tym żadnej konkretnej firmy. To nie reklama. Po prostu może ktoś z Was też ma wielofunkcyjne pomieszczenie, jedne górne źródło światła i taki dylemat jak ja.
Lampa wisi, żarówka się sprawdza, więc mogę iść dalej. Bo trochę mi jeszcze drobnych elementów zostało. Ot, na przykład chciałam upleść makramowe zazdrostki, ale to zostawiam na jesienne wieczory. Przydałoby się też w końcu napisać coś na tablicy, którą zrobiłam ze starego obrazu. Jak widzicie wciąż jest pusta, bo nie mogę się zdecydować czy dać tam przepis na gofry czy ciasto bananowe. Banalne decyzje są czasem dla mnie najtrudniejsze:)
Pozdrawiam
Agnieszka
Zainspirowałam Cię? To wspaniale!
Będzie mi bardzo miło, jeśli mi o tym powiesz – facebook, instagram – jak wolisz. Po prostu wrzuć zdjęcie i oznacz #321startdiy lub @321startdiy.
Musisz też wiedzieć, że ciągle coś majstruję i zrealizuję jeszcze wiele projektów zrób to sam, a sposoby wykonania i moją wiedzę zapiszę na tym blogu – jeśli polubisz mój fanpage, niczego nie przegapisz.