A gdyby tak raz zamiast faworków zrobić róże karnawałowe? Choć bazują na tym samym przepisie, co chruściki, są dużo bardziej efektowne i każdy, kto chociaż raz piekł chrust, powinien spróbować je zrobić.
Faworki inaczej
Faworki tudzież chruściki to tradycyjne ciastka na tłusty czwartek. Smaczne, kruche, wyglądem przypominające kokardkę. Ale wcale nie trzeba trzymać się takiej formy, bo z ciasta na faworki można zrobić piękne, niezwykle efektowne róże karnawałowe. Równie smaczne (wszak to to samo ciasto), ale za to z efektem wow. Dodatkowo odrobina marmolady swoją kwasowością przełamuje słodycz ciasta posypanego cukrem pudrem, co stanowi bardzo dobre połączenie.
Faworki czy róże karnawałowe?
Jeśli zastanawiacie się, co lepiej upiec, to moja odpowiedź nie będzie jednoznaczna. Na pewno w kwestii szybkości wykonania wygrywają faworki, więc jeśli zależy Wam przede wszystkim na smaku oraz ilości, to zróbcie faworki. Jeśli zaś zależy Wam na wyglądzie, bo na przykład robicie karnawałową imprezę, to róże na pewno zrobią furorę. Musicie więc odpowiedzieć sobie na pytanie szybko czy efektownie.
Róże karnawałowe – przepis
SKŁADNIKI:
- 3 szklanki mąki pszennej (450g)
- szczypta soli
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1 czubata łyżka cukru pudru
- 2 łyżki miękkiego masła
- 5 żółtek
- 1 całe jajko
- 5 pełnych łyżek kwaśnej śmietany 18%
- 2 łyżki spirytusu (można zastąpić octem)
- 5 kostek smalcu – do smażenia
- cukier puder – do oprószenia
Jak wspomniałam wcześniej róże karnawałowe to inna forma faworków, więc przepis jest dokładnie taki sam. Mój przepis na faworki znajdziecie tutaj. Jedyną różnicą jest fakt, że przy procesie składania dodatkowo używam pozostałego białka.
Po cienkim rozwałkowaniu ciasta wycinam z niego koła. Każda róża składa się z czterech kół różnej średnicy. U mnie to 8, 7, 6 i 4cm. Do wycinania kół użyłam szklanek i kieliszków o różnej średnicy.
Wykrojone koła przekładam na deskę i nacinam je w 5 miejscach – dość głęboko, ale nie za mocno, aby płatki się nie rozpadły. Środek największego koła smaruję niewielką ilością białka i kładę na nie drugie co do wielkości. Staram się przy tym, aby nacięcia dolnego koła nie nachodziły na nacięcia tego, które leży na wierzchu. Znów smaruję środek koła białkiem i kładę kolejny rozmiar. Tak samo postępuję z najmniejszym kółkiem. Całość przyduszam na środku patyczkiem, żeby wszystko się dobrze trzymało, a róże karnawałowe nie rozpadły.
Gotowe róże przykrywam ściereczką aż do czasu smażenia. Smażyć zaczynam wtedy, gdy wszystkie różyczki są gotowe. Z podanej ilości składników wychodzi około 50 różyczek (czyli ponad połowa mniej niż faworków).
Róże smażę jak faworki – na smalcu w temperaturze około 175 stopni.
Róże wkładam do rozgrzanego tłuszczu małym kółkiem do dołu. Jeśli jakiś płatek podegnie się po wypłynięciu, to odchylam go na swoje miejsce za pomocą patyczka do szaszłyków. Smażę z każdej strony po kilkadziesiąt sekund – do otrzymania złotego koloru. Usmażone róże odsączam na ręczniku papierowym.
Usmażone róże karnawałowe posypuję cukrem pudrem, a w środek nakładam trochę konfitury wiśniowej.
Róże karnawałowe wyglądają na prawdę obłędnie – na żywo jeszcze lepiej niż na zdjęciach i choć na tłusty czwartek wybiorę tradycyjne, szybsze w robieniu faworki, to na pewno róże wyjdą jeszcze z mojej kuchni. Wszystkim polecam choć raz spróbować je upiec.
Pozdrawiam
Agnieszka
Zainspirowałam Cię? To wspaniale!
Będzie mi bardzo miło, jeśli mi o tym powiesz – facebook, instagram – jak wolisz. Po prostu wrzuć zdjęcie i oznacz #321startdiy lub @321startdiy.
Musisz też wiedzieć, że ciągle coś majstruję i zrealizuję jeszcze wiele projektów zrób to sam, a sposoby wykonania i moją wiedzę zapiszę na tym blogu – jeśli polubisz mój fanpage, niczego nie przegapisz.